Mówi się, że sport to zdrowie. Ciężko się z tym nie zgodzić, bowiem uprawianie sportu jest zdrowe. Szczególnie gra w piłkę nożną, która poza aspektem zdrowotnym jest przyjemnością. Smaczku jej dodaje rywalizacja z przeciwnikami, ale jest taki jeden, którego nie można pokonać. Chodzi mianowicie o kontuzje, wroga wszystkich sportowców.
Kontuzje w sporcie to tak naprawdę codzienność. Nie ma dnia, gdzie byśmy nie przeczytali o jakiejś kontuzji. Zdarzają się wszędzie, czy to na treningu, czy w czasie meczu, a ich przyczyn jest wiele. Zła rozgrzewka, złe uderzenie, czy postawnie nogi, a także nieczysta gra, zwana po prostu faulem. Zdarzają się też kontuzje z przetrenowania, spowodowane złymi treningami. Jednak są też kontuzje, które spowodowane są z nieuwagi. Doskonałym tego przykładem może być kontuzja Wojciecha Szczęsnego. Zawodnik w czasie podnoszenia sztangi stracił równowagę i sztanga upadła tak niefortunnie, że połamała mu obie ręce.
„Do końca meczu pozostały już tylko sekundy, a kibice na stadionie zamarli w ciszy. Napastnik gospodarzy wybiega sam na sam z bramkarzem rywali. Jeśli go pokona, to gospodarze zostaną mistrzem kraju! Do bramki rywali zawodnikowi gospodarzy zostało ok. 30 metrów, a znad przeciwka wybiega bramkarz, by wybić rywalowi piłkę spod nóg. Nagle słychać przeraźliwy trzask i wszyscy złapali się za głowę. Bramkarz gości nie trafił w piłkę, lecz wprost w nogę rywala i ją złamał.”
Powyższa skrócona relacja jest oczywiście fikcją. Jednak do takich zdarzeń dochodziło już nie raz. W takich chwilach, drużyna z przysłowiowym nożem na gardle robi wszystko, aby wyjść zwycięsko z tego boju. Przez co zawodnicy nie myślą na boisku i dochodzi do groźnych sytuacji, podobnych jak w powyższym tekście. Oczywiście, często takie kontuzje są przypadkami. Jednak każdy kto grał w piłkę i grał ważny mecz, wie co to jest za boiskowy stres. Na boisku nie myśli się racjonalnie i znikają wszelakie założenia taktyczne. Liczy się tylko zwycięstwo, nie ważne jakim kosztem. Przez takie sytuacje wielu zawodników straciło swoje kariery. Każdy przechodził rehabilitację i wracał do sprawności. Jedni wracali grać, ale nie rzadko wracało się do pełni formy. Drudzy zaś nie wracali na boisko, bojąc się, że ten koszmar może się powtórzyć.
Jednak groźne kontuzje nie zdarzają się tylko w meczach. Często spotykane są na treningach. Jako przykład można podać kontuzję Sebastiana Madery z Widzewa Łódź. Zawodnik do łódzkiej drużyny dołączył w 2004 roku, jako zdolny i dobrze prosperujący na przyszłość piłkarz. W czasie jednego z jego pierwszych treningów, doznał poważnej kontuzji. Podczas mini gierki Daniel Fabich nie trafił w piłkę, ale w nogę Madery. Diagnoza nie była zbyt dobra. W nodze zostały złamane dwie kości, które na długi czas wyłączyły zawodnika z treningów. Na tym nie koniec koszmaru zawodnika, ale do tego powrócimy za chwilę. Kontuzje na treningach zdarzają się dosyć często, ale większość z nich nie jest poważna oraz nie przeszkadza w grze. Ale niestety są też i takie jak kontuzja Madery, która wynikła z przypadku, a pokrzyżowała plany zawodnika na kilka lat i zapewne zabrała niektóre marzenia.
Ważne jest, aby się nigdy nie poddawać. Nieważne jaka spotka Cię kontuzja, czy przeszkoda. Jeżeli będziesz wytrwały, to dojdziesz do postawionego celu. I tu właśnie powrócimy do Madery. Zawodnik po dwóch latach powrócił do gry, ale jego koszmar się nie zakończył. Bowiem w jednym z meczów złamała mu się ta sama noga. Madera po tej sytuacji był załamany i bardzo przybity. Włożył wiele godzin ciężkiej pracy, aby powrócić do gry, a w perspektywie czasu, czekało go to samo. Tym razem przerwa trwała ponad rok i zawodnik w połowie 2008 roku wznowił treningi. Piłkarz miał spore zaległości, które nadrabiał długi czas. Jednak dalej dążył do tego, aby zagrać w Ekstraklasie. Po wielu perypetiach w Widzewie udało mu się to. W ubiegłym roku zagrał w ostatnim meczu rundy jesiennej Ekstraklasy i wszystko wskazuje na to, że dzięki swojej ciężkiej pracy doszedł do celu, jaki sobie postawił. Mimo takiej tragedii jaka go spotkała, nie powiedział „Nie, odpuszczam to sobie” , tylko dążył do tego, co chciał osiągnąć.
Wielu zawodników miało groźne kontuzje, po których wracali do gry. Jednak ja uważam, że młodzi piłkarze powinni brać przykład właśnie z Madery, który mimo wielu przeciwności, dążył do celu, który osiągnął ten cel.